Jadłam kolację z moim psem, którego nie mam.Oglądaliśmy zachód słońca.Robiło się coraz jaśniej.Natalia, gdzieś z dołu zaczęła krzyczeć żebym zeszła.Więc przyszłam do niej.Powiedziała mi, że w starym McDonaldzie(który od kilku lat był już zamknięty) można znaleźć coś do jedzenia.Poszłyśmy tam. Faktycznie było tam jedzenie,co dziwne nie było zepsute, a powinno...ale się tym nie przejęłyśmy i tak zjadłyśmy wszystko.Później poszłyśmy za miasto.To co zobaczyłyśmy było piękne.Patrzyłyśmy na dużą, metalową, latającą skrzynię...
~~~~~~~~~~
Nie ma to jak jaśnieje po zachodzie słońca...
Brak komentarzy
Prześlij komentarz